Świdowiec na Ukrainie - październik 2008.

Październik 2008.

Na ten wyjazd umawialiśmy się od dawna. I w końcu przyszła jesień i czas wyjazdu. Ruszyliśmy z małym opoźnieniem spowodowanym głupimi przeziębieniami z jednej strony a deszczami z drugiej.
Koniec końców jednak dotarliśmy w Świdowiec. Rozpoczęliśmy w Rachowie. Pierwszego dnia podeszliśmy wygodną, choc kamienistą, drogą do pritułoku pod Pierielisokiem. Następnego dnia wijąc się po grzbiecie zdobyliśmy Bliźnicę i zeszliśmy do Drahobratu na nocleg.
Trzeci dzień to Arszyniec, Tataruka i zejście na dziki biwak na przełęczy Okoła. Później to już nie Świdowiec a Gorgany i przejście przez Bratkowską do Rafajłowej.
Wyjeżdżając mieliśmy duszę na ramieniu: pogoda w Gliwicach już piękna i słoneczna im dalej na wschód robiła się coraz bardziej mokra, szara i deszczowa.
Mieliśmy jednak szczęście bo aura się odmieniła i w czasie naszej wędrówki nie zmokliśmy ani razu.
Niebo nie było jednak całkowicie czyste, raz po raz przekrywały ja chmury i mgły, ale dzięki temu oglądane krajobrazy były tym piękniejsze.

Komentarze

Zobacz także

Kolonia robotnicza w Rudzie.

Dominikowo czyli rozprawa chodzieska.