Rowerkiem w las.

Maj 2008.

W kalendarzu już połowa maja a ja jeszcze nie rozpocząłem sezonu rowerowego. Powodów tego było sporo ale nie będę się użalał. W końcu przesmarowałem rower i wyskoczyłem za miasto. Pogoda pierwszorzędna: słońce i czyste niebo. Wyjechałem niedzielnym rankiem przez Ostropę, Wilcze Gardło i Smolnicę do Leboszowic. Tu wbiłem się w pierwszą, lepszą drogę w las.
Trzeba trochę poczuć adrenalinki, mapy nie mam, kierunek się mniej więcej zgadza z założonym - zobaczymy co z tego wyjdzie a właściwie gdzie ja z tego wyjadę. Lubię czasem się tak pogubić w lesie, tego mi brakowało. Swoim naturalnym, osobistym dżipiesem wykierowałem się tam gdzie w sumie chciałem, zwiedzając kawałek nowej okolicy. W końcu znalazłem sie na drodze z Bargłówki do Kuźni Raciborskiej. Tak daleko dziś nie pojadę, dziś tylko Orły a potem w prawo do Magdalenki.
Kapliczka stoi, fotka zaliczona. Teraz przez Jasionek na Szpanweg i do Łączy. Na Szpanwegu, w najwyższym punkcie drogi, nasza ulubiona ambona z widokiem na Sudety. Siedzę i się gapię na białe, ośnieżone jeszcze, kopy Hrubego Jesenika. W Łączy to co najfajniejsze - Stanica Myśliwska tuż na skraju lasu. Piwko zimne. Powrót standardowy przez Rachowice i śmierdzące oborami Łany Wielkie. Na liczniku 60 kilometrów z małym okładem. Na początek może być.

Komentarze

Zobacz także

Kolonia robotnicza w Rudzie.

Dominikowo czyli rozprawa chodzieska.