Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2009

Dość staroci!

I na tym byśmy skończyli przenoszenie materiałów ze starej strony www. Dotychczasowa strona idzie do unicestwienia, to co było do przeniesienia z treści turystycznych już zostało przeniesione. A www.draft.gliwice.pl od teraz wraca na wyposażenie firmy, już niedługo nowa odsłona.

"Batalion Rakietowy" na Wielkiej Rycerzowej.

Obraz
Marzec 2009. Dwudniowa wycieczka w rejon Worka Raczańskiego. Plany były ambitne: Przegibek, może nawet Wielka Racza. Życie zweryfikowało je bezwzględnie, śniegu masa, szlaki ledwie przedeptane. Z dużym opóźnieniem i zmęczeniem doszliśmy w sobotę do Bacówki na Wielkiej Rycerzowej. Niedzielny powrót w odwilży i deszczu przez Mładą Horę do Rycerki. Na szczęście mieliśmy rakiety.

Kopiec Wolności w Piekarach Śląskich.

Obraz
28 lutego 2009. Do wojewódzkiego Biura Funduszu Pracy w Katowicach przez Wydział Powiatowy w Świętochłowicach Dnia 20. czerwca 1937 r. odbędzie się w Województwie Śląskim uroczystość 15 - lecia objęcia Śląska przez Władze Polskie. Uroczystość ta połączona będzie z poświęceniem Kopca Wyzwolenia w Piekarach Śląskich. W uroczystości tej wezmą udział oprócz całego społeczeństwa polskiego przedstawiciele Rządu Polskiego z Panem Marszałkiem Polski Śmigłym - Rydzem na czele. Komitet obchodu tej uroczystości przewiduje w programie pomiędzy in. defiladę Wojska i organizacyj półwojskowych oraz wszystkich uczestników uroczystości, która ma się odbyć pod kopcem. Droga, którą kroczyć będzie defilada, nie jest jeszcze ukończona. Zgodnie z ustnemi rozmowami z panem Dyrektorem Funduszu Pracy Dr. Obierkiem w czasie jego wizji lokalnej na kopcu Wyzwolenia, sporządzono kosztorys na ukończenie robót tej drogi. Według załączonego kosztorysu ogólne koszta tych robót wynoszą 22000,- zł. Przy robotach tych za

Biegówki po raz pierwszy i drugi.

Obraz
20 stycznia 2009. Na stare lata człowiek głupieje. Tak mówią. I chyba coś w tym jest. Zamiast siedzieć przed telewizorem wymyślamy kolejne dziwaczne rzeczy. Tym razem narciarstwa biegowego nam się zachciało. Narciarstwo biegowe to może przesada, więcej tam było powolnego szurania niźli biegu. Sprzęt dość przypadkowy, całkiem wiekowy, jeszcze z poprzedniej epoki. Właściwie nic nie było wymiarowe, nic nie było takie jak trzeba, nic nie było dobrane do wzrostu. Ale było! Mimo kiepskich warunków, odwilży i śniegu lepiącego się potwornie do nart zrobiliśmy pierwsze kroki na nartach biegowych. Ot niezbyt długa wycieczka do kaplicy Św. Magdaleny k. Tworoga Małego. Ale jednak! 15 lutego 2009. Właściwie miało już nie być zimy. Śnieg wytopiło, zrobiło się całkiem ciepło. Ale nie ma żartów, luty to jest luty i basta. Po jakimś tygodniu roztopów i odwilży temperatura spadła i sypnęło śniegiem. Oczywiście już po zimowych feriach - to normalne. Świat zrobił się bajkowo biały, wszystko zostało przykr

Wielka Racza z Oszczadnicy Lalików.

Obraz
7 lutego 2009. Totalne roztopy, wszystko płynie. Wieje halny, może niezbyt mocny i porywisty ale ciepły. W Zwardoniu było w sobotni, słoneczny poranek ponad 10 stopni na plusie, potem się zachmurzyło, ale wcale nie ochłodziło. Trasa taka sobie ale w mokrym, gównianym śniegu: Oscadnica Lalikovci - sedaczkową lanowką na grzbiet - Wielka Racza (obiadek w polskim schronisku) - siodełko pod Upłazem (granicą) - Dolina Ticha (na pałę przez las a potem stokówkami) - Zavozy - Lalikovci. Zdjęcia przedstawione poniżej zrobione zostały ze szczytu Wielkiej Raczy. W sumie nie chciało mi się nawet wyciągać aparatu po drodze... PS. Słowacja z racji kursu ojro zrobiła się droga.

Spacer w Kleszczowie.

Obraz
13 grudnia 2008. Mija właśnie dwudziesta siódma rocznica wprowadzenia stanu wojennego. Znowu w TV będą pyskówki, pikiety pod domem generała, wskazywanie że gdzie oni teraz to kiedyś stało ZOMO... Puściliśmy kantem ten cały polski bajzel. Pogoda jak najbardziej spacerowa. Zimy nie ma, jesień ciągle nie daje za wygraną. Samochodem krótki podjazd do Kleszczowa i dalej w las na nogach. Droga "Starogliwicka" błotnista trochę, rozjeżdżona miejscami przez samochody wywożące drewno ze zrębów. Dało się jednak jakoś przejść, największe problemy stanowił zwyczajowy opór dzieci - bez tegoż oporu, zupełnie bezinteresownego, nasze krótkie i nieco dłuższe wypady straciły by swój specyficzny smak. Doszliśmy do wiaduktu nad koleją piaskowa - trasa niezbyt wykańczająca ale nie będę przesadzał - wszak to drugi miesiąc mojej niewyleczonej choroby. PS: Podczas ostatnich wyborów prezydenckich także maszerowaliśmy tą drogą. Doszliśmy wtedy do Rudna gdzie w miejscowej szkole, w tamtejszym punkc

Soszów Wielki.

Obraz
11 listopada 2008. Jesień w tym roku trzyma długo i ciepło. Gdyby nie moja trzytygodniowa choroba to byłoby wręcz cudownie. Niestety na słoneczko i błekitne niebo na przełomie października i listopada mogłem tylko sobie popatrzeć przez okno. Długi weekend powiązany z Świętem Niepodległości też praktycznie przeszedł bokiem. Jedynie ostatni dzień tegoż długiego weekendu wybraliśmy sie na krótką wycieczkę w góry. Cherlający i kaszlący ale w górę powoli deptający... Podjechaliśmy samochodem do Wisły Jawornika i stamtąd niebieskim szlakiem, krótkim podejściem do schroniska pod Soszowem. Po zjedzeniu małego obiadku pokręciliśmy się troszkę w okolicach szczytu a potem nieco okrężną drogą i bez szlaku zeszliśmy na powrót w dolinę. Schronisko pod Soszowem. Podobno niesamowicie "klimatyczne", jak to się teraz w obecnych czasach nazywa. Jakoś tego klimatu nie wyczułem, może gdybym tam nocował to moje wrażenia były by inne. Główna jadalnia zamknięta, goście przyjmowani byli w czymś na ks

Wyspa Wolin na deszczowo.

Obraz
16 lipca 2008. To miała być wspaniała, przyjemna przejażdżka po zielonych lasach Wolina. Ambitne plany, jakieś 80-90 kilometrów. Nie udało się. Lało się z nieba i tyle. Ale nie będę wymiękał zbyt pochopnie, mimo że deszczowo to jednak w sumie ciepło więc jadę, tym bardziej że z przyjechałem tu z Dźwirzyna a to prawie sto kilometrów. Zatrzymałem samochód w Dargobądzu i szybko poskładałem rower. Ruszyłem piaszczystą drogą w kierunku Karnocic. Droga wpierw gruntowa przed samą wsią przeszła w "kocie łby" z polodowcowych otoczaków. Za Karnocicami to co chyba najpiękniejsze w tym dniu: wąski i kręty szlak nad brzegiem Zalewu Szczecińskiego. Te 2 kilometry to jedno z czołowych miejsc na mojej prywatnej liście "turystycznych przebojów". Później szlak wchodzi na wzgórza morenowe i leśnymi drogami wyprowadza do Lubina, na chwilę tylko sprowadzając mnie nad Zalew, do rosnącego w jego pobliżu "Dębu Wolinian". W Lubina na wzgórze Zielonka, dalej na Piaskowa Górę i nad

Stawy Łęższczok.

Obraz
Sierpień 2008. Krótka wycieczka rowerowa, tym razem nie do Rud a za Rudy. Pogoda pozornie niepewna lecz jednak utrzymała się do końca wycieczki na niezbyt ekscytującym choć zadowalającym poziomie. Podjazd samochodem do Rud Raciborskich i dalej na rowerkach. Trasa nieimponująca, zaledwie 40 km. Rudy Raciborskie - Wildeck - Nędza - Łęższczok - Babice - Adamowice - Szymocice - Jankowice - Rudy Raciborskie. Rezerwat leśno-stawowy 'Łęższczok" Łęższczok to jeden z niewielu tego typu rezerwatów w Polsce. Utworzony został w roku 1957 i ma za zadanie ochronę pocysterskich stawów hodowlanych wraz z otaczającym je lasem łęgowym. Stawy Łęższczok są przystankiem na trasie sezonowych przelotów ptaków zimujących w ciepłych krajach oraz są stałym siedliskiem dla wielu innych gatunków ptaków. Żyje tutaj także sporo innych zwierząt: ssaków, bezkręgowców. Fauna Łężczoka obejmuje m.in. 249 gatunków ptaków, kilkaset gatunków bezkręgowców, ponadto 46 gatunków dziko żyjących ssaków Spora część gatun

Merida MATTS TFS 500 D

Obraz
No i stary, wysłużony Author odszedł do demobilu. Dojrzałem moralnie do tego by kupić nowy, mocniejszy, lepszy rower. Decyzja, jak to u mnie bywa często, szybka i niespodziewana. Padło na Meridę: jako pierwsi w okolicy zdecydowali się na "posezonową" obniżkę cen (a zakup był poczyniony w drugiej połowie czerwca 2008). Wybrałem rower tak naprawdę sportowy choć nie jeżdżę na rowerze sportowo lecz zdecydowanie rekreacyjnie i turystycznie. Jednak z uwagi na moją sporą masę ciała odpuściłem sobie rowery trekingowe na cieniutkich oponach, a nawet podarowałem sobie tańsze wersje rówerów górskich. Doszedłem do wniosku że trzeba raz kupić i się cieszyć a nie babrać w smarze. Postawiłem nowemu rowerowi podstawowe wymagania: - Hamulce tarczowe - moje dotychczasowe doświadczenia pokazały że cantilever'y zdecydowanie za słabe a v-brake'i też by mogły być mocniejsze. Dodatkowo oba typy czułe na wodę i brud na obręczach oraz rozcentrowanie kół. - Przednia amortyzacja - drętwiejące ł

Świdowiec na Ukrainie - październik 2008.

Obraz
Październik 2008. Na ten wyjazd umawialiśmy się od dawna. I w końcu przyszła jesień i czas wyjazdu. Ruszyliśmy z małym opoźnieniem spowodowanym głupimi przeziębieniami z jednej strony a deszczami z drugiej. Koniec końców jednak dotarliśmy w Świdowiec. Rozpoczęliśmy w Rachowie. Pierwszego dnia podeszliśmy wygodną, choc kamienistą, drogą do pritułoku pod Pierielisokiem. Następnego dnia wijąc się po grzbiecie zdobyliśmy Bliźnicę i zeszliśmy do Drahobratu na nocleg. Trzeci dzień to Arszyniec, Tataruka i zejście na dziki biwak na przełęczy Okoła. Później to już nie Świdowiec a Gorgany i przejście przez Bratkowską do Rafajłowej. Wyjeżdżając mieliśmy duszę na ramieniu: pogoda w Gliwicach już piękna i słoneczna im dalej na wschód robiła się coraz bardziej mokra, szara i deszczowa. Mieliśmy jednak szczęście bo aura się odmieniła i w czasie naszej wędrówki nie zmokliśmy ani razu. Niebo nie było jednak całkowicie czyste, raz po raz przekrywały ja chmury i mgły, ale dzięki temu oglądane kra