Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2014

Zamek w Toszku. Krótka wizyta.

Obraz
Zamek w Toszku. Krótka wizyta przy okazji małej roboty. Dawno tu nie byłem. krótki spacer i parę fotek. Na dziedzińcu trwają roboty konserwatorskie. Całość pierwotnego założenia zamku znajduje się dziś pod ziemią. Prace archeologiczne pozwoliły stwierdzić, że do pierwszej murowanej budowli należy środkowa część bramy wjazdowej. Również czterokondygnacyjna baszta u podstawy czworoboczna, powyżej ośmioboczna stoi na swoim pierwotnym miejscu, kryjąc pod sobą głębokie lochy. Za czasów Colonna powstały dwie boczne flankujące wjazd wieże. Budynek od północnej strony muru obronnego był w XVII wieku stajnią, o czym świadczyły zachowane ozdobne żłoby końskie w formie wnęk; w XVIII wieku zamieniony został na oranżerię. Prace przy przebudowie zamku zlecił Colonny mediolańskiemu architektowi Janowi Seregno, który był prawdopodobnie autorem projektu dwóch kamiennych ozdobnych portali: mniejszego nad wjazdem do stajni (z herbem Colonnów) i głównego wiodącego do rezydencji. ( Wikipedia ) Przyda

Jak Klose z Podolskim razem w gliwickim Piaście "PRAWIE" grali.

Obraz
No i mamy nowego mistrza Świata w piłce nożnej. Po 24 latach po puchar sięgnęli ponownie Niemcy. Grali dobrze i mistrzostwo im się należało. Miroslav Klose, ze swoimi 16 golami, został najbardziej bramkostrzelnym piłkarzem w historii mundiali. Lukasa Podolskiego jakoś nie było widać tym razem. Mój krótki artykulik napisałem po to by zwrócić uwagę na ciekawy fakt czy też zbieżność nazwisk, a wszystko jest związane z niemiecką piłką nożną. Tą dawną sprzed stu lat jak i z tą współczesną. Ta ciekawa zbieżność dotyczy nazwisk dwóch, wywodzących się ze Śląska piłkarzy grających w obecnej reprezentacji Niemiec. To co napisałem należy potraktować z lekkim przymrużeniem oka choć fakty, które przytaczam są jak najbardziej prawdziwe. Tak więc zaczynam od początku. Po zakończeniu I Wojny Światowej gminy, związki kombatanckie, parafie czy też organizacje, w tym sportowe honorowały swoich członków, mieszkańców miejscowości, którzy zginęli na froncie poprzez wystawianie pomników i tablic pamiątko

Ostrężnik. Marne pozostałości warowni.

Obraz
Marne pozostałości warowni. Jednej z najmniej poznanych jurajskich warowni. Byliśmy tu już kiedyś. Dawno temu, już ponad dwanaście lat minęło od tej chwili. Postanowiliśmy powtórzyć zwiedzanie ruin zamku Ostrężnik. Choć nawet ruin to są ledwie resztki, więcej skał i rumowisk kamiennych. Wzgórze zamkowe porasta dorodny las, las który skrywa wszystko w swojej zieloności. O istnieniu zamku nie zachowały się niemal żadne informacje w kronikach. Według badań archeologicznych z lat 2000-2003 (Stanisław Kołodziejski) przypuszcza się, że zamek ten wzniesiono na początku XIV wieku prawdopodobnie z inicjatywy Jana Muskaty, biskupa i starosty krakowskiego. Brak późniejszych warstw kulturowych pozwala przypuszczać, że zamek mógł nie zostać ukończony (ujawniono pryzmy kamienia do budowy) lub był użytkowany bardzo krótko. Nie jest wykluczone, że służył on za więzienie dla wielmożów i wszelkie informacje o nim były utajnione; lub też był siedzibą rycerzy-rabusiów. Jedyna wzmianka historyczna

Staw Amerykan.

Obraz
Staw Amerykan. Staw Amerykan w Złotym Potoku na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Miejsce znane i lubiane. Bywaliśmy tu niejednokrotnie. Dawno temu, jeszcze chyba w ubiegłym tysiącleciu nocowaliśmy na biwaku, który mieścił się nad stawem. Dziś po polu biwakowym zostały tylko ruiny toalet, resztka wiaty i pozostałości murowanego paleniska czy tez grilla. Kilka lat temu trafiliśmy na "remont" stawu, woda była spuszczona a w okolicach zastawki powyżej stawu oraz na samej grobli prowadzone były jakieś prace. Dziś wszystko już jest zrobione i działa jak należy. Gastronomia z piwkiem, dmuchane zamki dla dzieci, park linowy w sąsiedztwie i masa ludzi w ciepły sierpniowy dzień. By spokojnie kontemplować piękno przyrody trzeba chyba przyjechać w zimie... Staw zlokalizowany w pięknej dolinie, na rzece Wiercicy, nosił nazwę, którą pierwotnie nadał mu Zygmunt Krasiński w 1857 roku –„Staw Gorzkich Łez”. Tu Zygmunt wypłakiwał się po śmierci swojej 4-letniej córeczki Elżbietki. Następni

Koskowa Góra z Bąblem.

Obraz
I trafiła się wolna niedziela. Pod opieką tylko psiak, ale to nie problem bo z Bąbla jest całkiem przyzwoity górołaz. Ostatnimi czasy wyszukuję białe plamy na moich mapach turystycznych. Wyszukuje i staram się te białe plamy likwidować. W bliskiej odległości Gliwic miejsc niepoznanych w polskich górach mam coraz mniej ale Beskid Makowski jako całość jest przypadkiem szczególnym - w sumie więcej w nim opisywanych białych łat niż terenów rozpoznanych i schodzonych. No cóż, tak to już jest z pasmami górskimi, które swa marną wysokością i nieśmiałością kształtów nie porywają turystów zmierzających w Gorce, Tatry czy na Babią Górę. Ostrysz. Wybór pada na Koskową Górę. Postanawiam wystartować z Żarnówki. Zaparkowałem samochód pod kościołem w samym środku wsi. Właśnie trwała msza. Bąbel musiał zaznaczyć swoją obecność głośno szczekając na każde wezwanie księdza wzmacniane poprzez głośniki. Szybko zabrałem się z tego miejsca, lepiej od razu iść w góry, niż siać zgorszenie we wsi, może n

Osiedle Gibasy.

Obraz
Potrójna - Madohora - Osiedle Gibasy Beskid Mały. Jednodniowa wycieczka w Beskidy. Upragniona przerwa w pracy. Taka wolna sobota, tyle że w czwartek. Przez ostatnie dwa weekendy projektowania było aż nadto, tylko statyka, wytrzyma i potem rysowanie. Ale w końcu robota została wykonana, wszystko przerobiłem i przyszedł czas na odpoczynek. Krótki niestety odpoczynek. Postanowiliśmy wyskoczyć na jeden dzień w góry. Góry dość bliskie, choć jeszcze nie do końca poznane. Tak! Udało mi się znaleźć kawałek Beskidu wciąż nieznanego i czekającego na poznanie. Czekającego do teraz. Na Osiedlu Gibasy oraz Ścieszków Groniu nie byłem jeszcze. Beskid Mały to takie góry w miniaturze. Pozbawione oszałamiających wysokości, ze szczytami ledwie muskającymi 900 metrów ponad poziom morza. Ale potrafiące zaskoczyć formą, rzeźbą i widokami. I brakiem zasięgu telefonii komórkowej. Czyż nie piękne?! Zaparkowaliśmy auto w Kocierzu Górnym tuż pod kościołem i zrobiliśmy piesze kółko po okolicznych grzbietach