Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2012

pH: Barania Góra 1220 m npm.

Obraz
13 października 2012. I nastały takie czasy, w których syn jedzie sam w góry, starego ojca zostawiając w domu... zostawiając ojca w świętym spokoju. Oby tak najczęściej! Młodzież się zebrała i pojechała w góry. Na Baranią. Zdołałem wcisnąć Marcinowi do plecaka starego Fuji. Parę zdjęć powstało... PS: Gwoli wyjaśnienia tajemniczego oznaczenia w tytule:  pH = potomek Harnasia.

Łubie wielojęzyczne.

Obraz
Nasze swojskie Łubie. Taka sobie wioska za Pyskowicami... Ale tym razem w wersji multi-kulti, a właściwie multi-language. To przykład tego ile języków może się zmieścić na terenie otaczającym tylko jeden, niezbyt duży, wiejski kościółek. Tablica upamiętniająca fundatorów przebudowy kościoła - język czeski Tablica nagrobna rodziny Baildonów - język niemiecki z wkładkami angielskimi.

I znów Rudy...

Obraz
21 października 2012. Jesień w tym roku jest przepiękna. Jest ciepło i słonecznie. W Rudach tłumy, miejsca na parkingu właściwie nie ma. Trasa tym razem nieco zmodyfikowana: wyjeżdżam z Rud w stronę południową, w kierunku Zwonowic i Górek Śląskich. Nie dojeżdżam jednak do nich tylko szerokim łukiem, przez wilgotne, chłodne lasy wykręcam do Szymocic. Z Szymocic długi i łagodny zjazd do Kuźni Raciborskiej. Prędkości przelotowe dochodzą do 30 km/h. Powrót do Rud po północnej stronie rzeki Rudy, przez pożarzyska. Drogą do wieży obserwacyjnej na uroczysku Borowiec a tam gwałtowny skręt w prawo i znów szybki zjazd do Brantołki i Rud. W samych Rudach jeszcze chwila dla uwiecznienia na matrycy aparatu fotograficznego budynku dawnego szpitala założonego w 1858 roku przez dr Juliusza Rogera. Przy okazji na sesję fotograficzną załapał się także pomnik ofiar I Wojny Światowej. Nieco więcej o postaci Juliusza Roger, przy okazji opisu innej wycieczki: Pomnik Juliusza Rogera. Zapraszam także w

Schnapsbrunnenweg.

Obraz
Tym razem wiadomość zagraniczna. Jak donosi nasz korespondent z Rzeszy, w górskich rejonach Schwarzwaldu dzieją się rzeczy niesłychane. Rzeczy od których gotuje się krew w żyłach a nogi miękną w kolanach. "Trafiliśmy w niemieckie święto narodowe: "Schnapsbrunnenweg" w Szwarcwaldzie. To jak nazwa wskazuje szlak źródełek z gorzałą. Zabawa polega na tym, ż e wędruje się, a po drodze spragniony wędrowiec gasi pragnienie wódą lub bimbrem. Oczywiście wszystko kosztuje. W odróżnieniu od zwykłej konsumpcji, nie ma kas fiskalnych i obsługi, lecz tylko skarbonki i cenniki. Na eleganckich ceratkach spoczywają kieliszki, a w zimnej wodzie chłodzą się trunki. W niektórych miejscach jest te ż piwo. Z każdym odwiedzonym źródełkiem humor się poprawia. Na końcu nikt nie chce wracać i gdyby dni były dłuższe a noce cieplejsze ..."   (M.G. Karlsruhe) Jak widać "na załączonym obrazku" niemiecka turystyka górska ma się nadzwyczaj dobrze. Trudno sobie wyobrazić co by

Jesień na pożarzyskach.

Obraz
14 października 2012. I przyszła jesień. To być może ostatnie okazje na jesienne przejażdżki rowerowe, takie jeszcze słoneczne, bez deszczu. Trasa niemiłosiernie oklepana: Sierakowice - Magdalenka - Brantołka i z powrotem. Jednak za każdym razem jakimś innym, nowym fragmentem, nowym wariantem realizowana. Kaplica stoi na swoim miejscu jak stała... Więcej o kaplicy  Świętej Magdaleny Święta Magdalenka od frontu. Święta Magdalenka z boku. "Rozcesti" Kiedyś będzie tu nowy las.