20 stycznia 2009. Na stare lata człowiek głupieje. Tak mówią. I chyba coś w tym jest. Zamiast siedzieć przed telewizorem wymyślamy kolejne dziwaczne rzeczy. Tym razem narciarstwa biegowego nam się zachciało. Narciarstwo biegowe to może przesada, więcej tam było powolnego szurania niźli biegu. Sprzęt dość przypadkowy, całkiem wiekowy, jeszcze z poprzedniej epoki. Właściwie nic nie było wymiarowe, nic nie było takie jak trzeba, nic nie było dobrane do wzrostu. Ale było! Mimo kiepskich warunków, odwilży i śniegu lepiącego się potwornie do nart zrobiliśmy pierwsze kroki na nartach biegowych. Ot niezbyt długa wycieczka do kaplicy Św. Magdaleny k. Tworoga Małego. Ale jednak! 15 lutego 2009. Właściwie miało już nie być zimy. Śnieg wytopiło, zrobiło się całkiem ciepło. Ale nie ma żartów, luty to jest luty i basta. Po jakimś tygodniu roztopów i odwilży temperatura spadła i sypnęło śniegiem. Oczywiście już po zimowych feriach - to normalne. Świat zrobił się bajkowo biały, wszystko zostało przykr...