Dookoła Jeziora Myczkowskiego. Tour de Myczkowce. Rowerowa wycieczka wokół mniejszego z bieszczadzkich jezior zaporowych. Szybki zjazd do Bóbrki, potem wzdłuż wschodniego brzegu jeziora do Myczkowców. Zimne lody pod zaporą, całkiem niekrótki odpoczynek a potem powrót. Na zaporze piękna tablica wystawiona przez gminę, na tablicy mnóstwo szlaków, ścieżek, w tym rowerowych. Prawie jak na Bornholmie. Albo i lepiej... Jednak jak wiadomo: "prawie" robi dużą różnicę. Przekraczamy San koroną zapory a potem... dżungla. Taka karpacka, beskidzka. Szlak rowerowy szybko się kończy. Obfite znakowanie zanika po kilometrze. Wkrótce pchamy rowery po śladzie dawnej drogi na stoku Berda. Psioczymy, klniemy, wyzywamy gminnych znakarzy od najgorszych. W miarę przejezdna droga, a co za tym idzie znakowanie szlaków pojawia się dopiero przed Soliną. Widać że szlak rowerowy został zaprojektowany zza biurka szanownego pana wójta, a młodszemu referentowi do spraw promocji w urzędzie gminy starczyło ...