Beskidy Kysuckie.

Sierpień 2009.

W tym roku długi weekend sierpniowy jakoś tak się w kalendarzu nie wyróżniał od pozostałych. Fatalny układ świąt spowodował że praktycznie go nie było.
Zegar biologiczny jednak jest nieubłagany i żadne rozporządzenia i dyrektywy się go nie imają. Wewnętrzna, wypływająca gdzieś z zasychającego na upale gardła, siła zdała się krzyczeć: Słowacji... Słowacji mi trzeba!

Dobieramy jeden dzień urlopu i jedziemy. Niezbyt daleko bo ledwie na Kysuce.
Dojeżdżamy do Kysuckego Novego Mesta i wychodzimy w góry, w kierunku Ladonhory. Biwakujemy na miłej przełączce pod grzbietem Ladonhory, z pięknym widokiem na nasza ukochaną Małą Fatrę, na Rozsutca.
Następny dzień to przejście górami do Starej Bystricy i potem wyjście na grzbiet Senkova gdzie znajdujemy przyjemne miejsce na nocleg, tuż obok letniej chaty wyposażonej w miłego słowackiego gospodarza z butelką samogonu.
Ostatniego dnia wchodzimy na Wielką Raczę i kończymy naszą wycieczkę w Rycerce.

Pojechaliśmy na Słowację z postanowieniem oswojenia się z kupowaniem słowackiego piwa za ojro. W sumie jakoś tak nieswojo się czuliśmy na początku wycieczki jednak im dalej tym było łatwiej, a w dość interesującym architektonicznie centrum Starej Bystrzycy, z jego kilkoma knajpkami i "wyczapami", dokonaliśmy całkowitego i zupełnego przełamania oporów. Tak! Piwo na Słowacji nie dość że lepsze od polskiego to i tak ciągle tańsze.

Komentarze

Zobacz także

Kolonia robotnicza w Rudzie.

Dominikowo czyli rozprawa chodzieska.