Jesienny deszcz w Beskidzie Śląsko-Morawskim.

I nadeszła jesień. Pogoda zszarzała. Zaczął padać lekki deszczyk.
Przytrafił mi się służbowy wyjazd do Istebnej. Postanowiłem zrobić z tego coś dla siebie. A jak dla mnie to... najlepsze jest łażenie po górach. Z Istebnej na Zaolzie ledwie rzut beretem a właśnie tam mam spore zaległości krajoznawcze. Szybki rzut okiem na mapę, zapada decyzja: Sławicz.
Podjeżdżam do Koszarzysk Mielerza, tam parkuję samochód i ruszam w góry. Łagodny trawers dobrze utrzymaną drogą leśną wyprowadza mnie na grzbiet Kamienitego. Dalej przez Babi Wierch do Kolarowej Chaty na Sławiczu, gdzie nie potrafię sobie odmówić wyprażanego sera i kufelka Radegasta. Powrót nieco naokoło, przez Kałużny i Ostry.

Komentarze

Zobacz także

Kolonia robotnicza w Rudzie.

Dominikowo czyli rozprawa chodzieska.